Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego” – Hebr. 3:12.

W psychologii termin ten oznacza utrwalenie przekonań o braku związku przyczynowego między własnym działaniem a jego konsekwencjami. Badania nad tym zjawiskiem rozpoczął Curt Paul Richter pod koniec lat 50. XX w., ale upowszechnione zostało przez Martina Seligmana w latach 70. XX w.

Wyuczona bezradność, to utrwalenie przekonania o braku związku naszego działania z jego skutkami. Innymi słowy tracimy poczucie sensu naszego zaangażowania, gdy nie widzimy spodziewanych efektów. Wbrew stereotypom, nie dotyczy to tylko osób zmagających się z uzależnieniem od alkoholu, ani też innych trwale wykluczonych społecznie z powodu bezdomności i długotrwałego bezrobocia. Utrwalone przekonanie o bezradności, czyli wyuczona niewiara staje się udziałem osób ambitnych i aktywnych społecznie oraz zawodowo. Więcej, nie dotyczy to jedynie nienawróconych, ale staje się duchową dolegliwością ludzi, którzy niegdyś położyli całkowitą nadzieję w Bogu i odznaczali się aktywnością religijną.